Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


    Zwalczanie narkotyków - Kailen

    Avus
    Avus
    Admin


    Liczba postów : 148
    Join date : 15/04/2009

    Karta Postaci
    Imie i Nazwisko:: Tig Lio'Net
    Rasa: Twilek
    Poziom: 1

    Zwalczanie narkotyków - Kailen Empty Zwalczanie narkotyków - Kailen

    Pisanie by Avus Nie Sie 22 2010, 11:38

    //teksty z gg//

    Poranek zaczął się jak zwykle dla Kailen - pobudka o zwykłej porze, a może troszeczkę później, skoro nie ma się do czego śpieszyć, prysznic, przechadzka na śniadanie.. a po drodze na stołówkę dochodzące z podwórza lekkie zawirowanie Mocy. Ktoś tam się pojedynkował..

    Kailen stwierdziła, że śniadanko może poczekać. Pojedynki zawsze były fascynujące i tyle można się było z nich nauczyć. Nie chciała niczego stracić. Pobiegła więc w miejsce, w którym moc wydawała się najsilniejsza.

    Szybko dotarła w miejsce, w którym zebrała się grupa młodych Jedi, w tym kilku młodzików, a także paru rycerzy. W okolicy nie było widać mistrzów. Walczyło dwoje Jedi, ludzka dziewczyna z zielonym mieczem i Zabrak z niebieskim. Ten drugi był chyba górą, dziewczyna była zdyszana i raczej się broniła. Ciemne włosy związane z tyłu wciąż zarzucane były na piersi przez cofanie się przed ciemnoskórym, który atakował świetnym Shii-Cho.

    Kailen przepchała się między młodymi, tak, aby stanąć w pierwszym rzędzie. Błysk mieczy świetlnych był tak hipnotyzująco piękny... Wpatrzyła się w walczących, zapominając nawet, aby zapytać kogokolwiek, dlaczego ci dwoje biją się bez obecności opiekunów.

    Grupa kibicujących widzów od czasu do czasu usuwała się lub broniła Mocą; stali ładne kilkanaście kroków od walczących, a i tak czasem ktoś niemal obrywał pchnięciem albo cała grupa przesuwała się wraz z pojedynkującymi się Jedi. Dziewczyna czasem starała się złapać Zabraka Mocą, ale wtedy rzucał mieczem lub także używał Moc, by się uwolnić. Szybko też unikał jej pchnięć Mocy.

    -Stawiam dychę na dziewczynę! - krzyknęła Kailen nad tłumem, dalej nie do końca rozumiejąc co się dzieje. Pojedynek był naprawdę piękny. Kotka miała ochotę sama wyjąć miecz i wkraść się między walczących. Niespodziewający się niczego walczący mieliby niezły problem, żeby opanować sytuację. Zresztą nawet nie trzeba było wkraczać między nich. Wystarczyło by porządne pchnięcie mocą, kiedy któreś z nich wykonałoby skok. Kotka zastanawiała się, gdyż uwielbiała psocić w ten sposób. Gdyby jeszcze dowiedziała się czemu walczą, z pewnością podjęłaby jakąś akcję.

    - Ja się założę - rzucił stojący obok Miraluka, uśmiechając się i wyciągając rękę, by przybić. Miał czarną opaskę na oczy i całkiem białe włosy. - Ogólnie to oni się założyli. Widzisz, tamten głośno twierdził, że strażnik na miecze zawsze pokona negocjatora na podobnym poziomie. No i Tiya zarzuciła mu zarozumiałość. Postanowili sprawdzić, bo są mniej więcej tyle samo w Akademii.. Piorą się tak już chyba dziesięć minut.. Ale Tiya słabnie. Obawiam się, że zarobię zaraz dziesięć kredytów..

    -Nie zgodzę się z tobą. Tylko ci się wydaje że słabnie. To zapewne fortel. Zobaczysz, za chwilę on będzie leżał na łopatkach . - to mówiąc uśmiechnęła się szeroko i spojrzała z powrotem w stronę walczących. Ona tez wiedziała, że walka zakończy się wkrótce.
    -Dwaj Tiya!- krzyknęła.

    Miraluka tylko pokręcił głową. Zaraz też wyszło na jaw imię Zabraka - niektórzy zagrzewali do walki Estrusa. Tak czy inaczej, oboje mało zwracali uwagę na kibicujących.
    Tiya tymczasem, mimo nadziei Kailen, faktycznie zaczynała tracić wigor. Na twarzy wystąpił jej widoczny pot, bili się bardziej zażarcie, niż wskazywałby na to zwykły sparing. Mimo opanowania emocji, Zabrak wydawał się w pewien sposób zapamiętały.
    Kotka musiała uchylić się przed kolejnym pchnięciem Mocy, które nie trafiło Estrusa. Tiya nie miała już sił dobrze celować, a on był za szybki. Skakał, jakby to było Ataru, ale nic więcej na to nie wskazywało - reszta była czystym Shii-Cho. Dziewczyna trzymała się przy ziemi.

    "Cholera." Zaklęła w myślach kotka. Jeśli dziewczyna padnie, straci swoje ostatnie 10 kredytów i nie będzie za co zakupić sobie dodatkowej porcji mleka. Powstrzymała się jednak od pchnięcia mocą w walczącego mężczyznę. Miraluka by to od razu wyczuł i zarzuciłby oszustwo. A zakłady muszą być czyste. Zagryzła więc wargi obserwując dalszy ciąg

    Z Tiyą było już naprawdę źle. Zabrak podciął ją w przelocie, jak młodzika, i niemal straciła równowagę. Miraluka obok zachowywał taktowne milczenie, choć uśmiechał się lekko. Estrus zaczynał się już bawić dziewczyną, chcąc zapewne przedłużyć nieco widowisko. Tłumek nie malał, każdy chciał zobaczyć, czy Tiya się nie wybroni.

    Kotka rzuciła gniewne spojrzenie w stronę Miraluki. W mocy wyczuwalna była wściekłość i żal z powodu porażki. Zaczęła wyjmować z kieszeni kredyty. Chciała mieć już z głowy upokorzenie związane z przegraną zakładu.
    -Miałeś rację. Proszę, to twoja należność. - powiedziawszy te słowa odwróciła się i skierowała się na stołówkę.

    Miraluka przyjął pieniądze. Nie miał jednak zostać ich właścicielem na dłużej..
    - Czekaj, dziewczyno! - zawołał Jedi stojący za Kailen, gdy chciała przejść obok niego. Kailen poczuła to, co pewnie i on - Tiya wysłała wyraźny sygnał, jakby puściła łobuzerskie oczko w Mocy. - Co ona chce zrobić?
    A Tiya.. odrzuciła szatę, zostając w spodniach i bieliźnie. Estrus zachował się zupełnie nie jak Jedi, zagapił się bowiem, wykonując skok - przelatywał wtedy tuż nad nią. Dziewczyna Skupiła wtedy wszystkie siły w jedno pchnięcie, wycelowane w przeciwnika..
    Spadł po kilkunastu sekundach, złapany przez kilka innych osób, wśród gwizdów, braw i wiwatów. Tiya z zadowoleniem zakładała szatę. Miraluka zaś sięgnął do kieszeni.

    Kailen podniosła bardzo wysoko do góry brwi. Jak dla niej takie zachowanie nie przystało Jedi, przynajmniej według niej samej. Nigdy nie potrafiłaby tak postąpić. Tym razem w mocy dało się czuć jej głębokie zaskoczenie i pewnego rodzaju niepewność. Podeszła do Miraluki i bez słowa wyciągnęła mu kredyty z kieszeni. W końcu należały do niej. Pięć z nich, cisnęła mocą w górę, tak, aby po chwili lotu wylądowały w kieszeni/na ręce wygranej. Niech ma swoją działkę, w końcu to ona wygrała. Za resztę będzie mogła sobie spokojnie kupić coś w barku, jak już skończy zajęcia z mistrzem Quinnem...

    Tiya wyczuła lecące przedmioty i złapała je. Parę innych osób też właśnie się liczyło ze sobą, wszyscy rozchodzili się, dyskutując. Nie tylko Kailen podobne zachowanie wydało się dziwne.
    Firebringer czekał spokojnie w sali treningowej, medytując. Gdy do środka weszła Kailen, otworzył oczy, uśmiechnął się i wstał powoli, jakby ostrożnie.

    Kailen odwzajemniła uśmiech. Wchodząc do sali mruknęła
    -Dobry. Jak dobrze zacząć dzień, od wygrania zakładu!
    Podeszła powoli na środek sali, zrzucając wcześniej z barków płaszcz.
    -Co dzisiaj będziemy robili? Zaczynamy od medytacji, jak zawsze, czy coś innego?

    - Zakład? - zapytał zainteresowany Quinn. - Na co masz ochotę? Ja już medytowałem, może ty też? - odparł na pytanie. - Jakbyś chciała powalczyć, mam sporo kandydatów do sparingu - uśmiechnął się Mistrz. - Poza tym moglibyśmy wybrać się na miasto, mam coś do załatwienia.

    -Hmm... - kotka zastanowiła się drapiąc się pazurkami po głowie. - Dobrze chodźmy do miasta. Jak wrócimy to potrenujemy, dobrze?
    Kailen najwidoczniej robiła wszystko żeby wydostać się z akademi, poczuć trochę świeżego powietrza w płucach. - A co do zakładu, to walczyła jakaś dziewczyna w parku. Postawiłam na nią parę kredytów i wygrałyśmy.

    - No, proszę. No, to chodźmy na lądowisko..
    Po paru chwilach lecieliście już niewielkim ścigaczem. Kierował Quinn.
    - Przykro mi, że nie ma dachu - powiedział. Owiewka powstrzymywała większość powietrza, ale i tak trochę wiało.
    - Do rzeczy, paru Jedi odkryło gościa handlującego igiełkami śmierci na niższych poziomach. Wiem, że ich mnóstwo, ale ten jest wyjątkowo paskudny; zdecydowanie częściej bierze kasę, niż daje za nią cokolwiek.. Normalnie handlarze mają swoje ceny i pracują jak handlarze, ale ten wynajduje osoby, które zrobią wszystko za samą nadzieję na działkę.

    Kailen zupełnie nie przeszkadzał otwarty dach. Wystawiła twarzo-pyszczek poza kokpit, tak aby futro na twarzy obwiewał wiatr. Przez Quinna polubiła szybkość i teraz jedynie żałowała, że nie ma jakiegoś szalika, albo czegokolwiek w tym stylu, by mogło łopotać na wietrze.
    -Nie szkodzi że nie ma dachu! - krzyknęła ani chwilę nie odwracając się, cały czas podziwiała widoki. Na słowa Quinna o handlarzu jedynie potakiwała, żeby w końcu powiedzieć. - Dzień jak co dzień, jeśli mnie pytasz o zdanie.

    - Doprawdy? Hazard, narkotyki, chyba nie popadasz w nałogi? - zaśmiał się. Widząc, co robi Catharianka, uznał, że może się trochę przyłączyć, rozpuszczając włosy. - Co to było z tym pojedynkiem? Czułem go w Mocy, ale nie zwracałem uwagi, ale pod koniec stało się chyba coś nieprzewidywalnego.

    -Och pojedynek jak pojedynek. Aczkolwiek zakończył się w sposób dość niespodziewany. Nigdy bym nie wpadła na to, żeby zedrzeć z siebie szaty podczas pojedynku. Wykorzystała moment zaskoczenia i wygrała od tak. Hazard? - spytała niewinnym głosem - Od rana jak widać... Narkotyki? Nie dziękuję, chociaż uzależniona jestem od miecza świetlnego. Alkohol od czasu do czasu...

    Roześmiał się. - "Bo w sumie zwycięstwo jest wszystkim", jak powiedziała kiedyś jedna Jedi.. I co myślisz o takim zwycięstwie?
    - O alkoholu wiem - przypomniał, uśmiechając się. - A względem mieczy, to nic ci nie powiem prócz tego, że dobrze się w tym nałogu doskonalić..

    -Tak, lubię pogłębiać ów nałóg mistrzu. Zresztą wiesz. Co do tamtego zwycięstwa. - kotka przygryzła wargę zastanawiając się. -Sama nie wiem co o tym myśleć. Zapewne w ferworze walki, kiedy walczyłabym o wiele istnień postąpiłabym tak, żeby pokonać owego wroga. Ale w głupim pojedynku? Ten pojedynek nie udowodnił właściwie niczego. Nie pokazał wyższości strażników czy negocjatorów, a jedynie różnice między kobietami i mężczyznami.

    - A może traktowała to także jako trening? Tak sobie myślę, że podobny sposób na zwycięstwo lepiej przygotować przed prawdziwą walką.. Nie sądzę, żeby ćwiczyła podobne zagrania przed własnym Mistrzem. Czy Jedi mają wiele okazji w Akademii, by ćwiczyć podobne zagrania? Hmm. - Quinn zamyślił się.
    Doleciał do pewnego miejsca na wyższych poziomach i zaczął gwałtownie obniżać lot, nie nurkując, ale zdążając już chyba do celu pod nimi. Wreszcie wylądował pod podejrzaną knajpą. - Tu podobno widać było drania ostatni raz. Nie mam rysopisu, ale zdaje się, że znam tutejszego barmana..

    -A co tu jest do trenowania? To pomysł jakich wiele. Zamiast obnażać się mogła równie dobrze cisnąć wrogowi garścią piasku w oczy, albo kopnąć w miejsce, które jest aż nadto wrażliwe. Tego nie trzeba raczej ćwiczyć. Wystarczy kierować się instynktem i ewentualnie używać wszystkiego w otoczeniu. I jakoś jej się nie dziwię, że nie trenowała tego z własnym mistrzem. Próbuję sobie wyobrazić, jakbyś ty zareagował mistrzu... - powiedziała szczerząc kły w uśmiechu. a po chwili dodała. - Czyli standard, idziemy, przesłuchujemy, a potem dobieramy się dealerowi za skórę?

    - Mniej więcej, mniej więcej. Nie widziałem pojedynku, więc nie mnie sądzić.. Może i było to nadużycie z jej strony? A może sama byś z nią porozmawiała, a nóż widelec ma dobre wyjaśnienie? - zaproponował Quinn. - A co robimy, to się okaże. Standard, staramy się nie zabijać i tak dalej.. sama wiesz.
    Wnętrze było ciemne i zadymione, stoliki zajmowały głównie męty i drzemiący pijacy. wejście dwojga Jedi nie wywołało sporego poruszenia, ot, kilka spojrzeń. Jedynie barman (otyły Bothanin o mocno przekrwionych oczach) zareagował nieco żywiej, gdy podeszli.
    - Ty.. czego chcesz? Już nie mam lewej whisky - zaburczał.
    - Tylko zapytam o parę rzeczy..

    -Chcemy czegokolwiek do picia. Może być zwykły sok. - powiedziała siadając przy barze. Zaplotła palce razem, tworząc z nich podpórkę pod brodę. Mrugnęła okiem do Quinna. Cały czas udawała, jakby weszła do baru sama, jakby nie towarzyszyła swojemu mistrzowi. Po chwili, kiedy opróżniła szklankę pochyliła się do barmana i szepnęła do niego. -Zabawiłabym się ostrzej niż po alkoholu. Nie znasz nikogo, kto by mi pomógł? Chodzi mi o coś naprawdę dobrego i ostrego.- Mruknęła jak rasowa narkomanka wsadzając barmanowi do kieszonki 10 kredytów wygrane w zakładzie.

    - Ja tam nic nie wiem - mruknął barman, łypiąc na mistrza. Ten jednak mrugnął także do Kailen i zrobił nieznaczny ruch ręką. - Mylisz mnie z kimś. Wpadłem tylko na drinka. Obsłuż nas po kolei.
    - Pomyliłem cię z kimś - przytaknął barman, stawiając dwie szklanice na blacie. - Wpadłeś tylko na drinka. Może whisky? Mam ze specjalnego transportu - mrugnął do niego.

    -Och w takim razie będę tu siedzieć znudzona, aż pojawi się ktoś kto miałby mi coś do zaoferowania. Jakbyś dostrzegł tę osobę w tłumie, proszę powiadom go lub ją, aby się ze mną skontaktował. - podała barmanowi kolejne 5 kredytów
    Po chwili machnęła do barmana ręką, w sposób jaki to czynią Jedi mówiąc :
    -Trzeba by zadzwonić po handlarza, bo klientka ma ochotę na igiełki.
    Podeszła do mistrza ze słowami. - A ty co przystojniaku? Nie masz towarzystwa do drinka? Możesz się do mnie przysiąść przy stoliku. - Oddaliła się w jeden z kątów baru, z kolejnym sokiem w łapce. Według jej planu poczekają sobie z Quinnem jakiś czas, aż pojawi się handlarz.

    - Można by się skontaktować z handlarzem, skoro klientka ma ochotę na igiełki - mruknął barman już całkiem do siebie i zakrzątnąwszy się trochę, myknął niezauważenie na zaplecze. Quinn zaś uśmiechnął się jak chyba nigdy wcześniej: zalotnie. - No, szkoda by było zmarnować szansę tak miłego towarzystwa, Kotku - odparł, zapraszając Kailen gestem do stolika. Przy nim już jakby nie wychodził z roli - może na wypadek, gdyby ktoś podsłuchiwał? - Co masz zamiar robić potem, gdy już zdobędziesz co chcesz?.. Masz wolny wieczór?

    -Potem mam zamiar się gdzieś przejść. Po wzięciu czegokolwiek aż mnie skręca do przechadzek w miłym towarzystwie. A nóż się okaże, że mój przyszły przyjaciel, który z pewnością znajdzie dla mnie coś miłego, będzie chciał się wybrać gdzieś na krótką wycieczkę? Jeśli chcesz możesz do nas dołączyć. Zapewne zna wiele ciekawych miejsc wartych zwiedzenia. Bo cóż, kociak ze mnie nie z tego świata. - zaśmiała sie głośno i perliście zapewne nie zwracając się na siebie niczyjej uwagi.

    Quinn też się zaśmiał, zabierając się za zamówionego wcześniej drinka. - Zobaczymy, może nawet uda nam się dotrzeć trochę dalej tylko we dwoje, hm? Może twój przyjaciel będzie miał jeszcze coś do zrobienia, albo z kimś do pogadania.. moglibyśmy zostać sami - przysunął się nieco bliżej. Przejechał dłonią po głowie, poprawiając nieliczne kosmyki wymykające się z kucyka, jasne oczy śmiały mu się radośnie. Chyba nieźle się bawił, choć nieźle maskował się w Mocy.

    Kotka o dziwo nawet przez chwilę nie poczuła się niezręcznie. -Hmm? Zabawa w trójkę ci nie odpowiada? Nie lubisz się dzielić, czy tak? - ponownie wybuchnęła śmiechem. - Poprosimy więc tylko tamtego grzecznie, żeby nas zabrał w ciekawe miejsce, a potem go spławimy. - To mówiąc przyjacielskim gestem położyła dłoń na jego ramieniu. Zbliżyła do niego głowę i wyszeptała mu do ucha. - Jak przyjdzie handlarz, wyjdę z nim sama. Dopijesz drinka i podążysz naszym śladem. Za barem jest ślepa uliczka, tam się z nim policzymy. - Odsunęła się wybuchając jeszcze bardziej dźwięcznym śmiechem.

    Trochę zakrztusił się drinkiem, jakby usłyszał coś nieprzyzwoitego, i roześmiał się. - Ja niczego nie wykluczam, maleńka - odparł, szczerząc zęby.
    Tymczasem poczuli dziwną obecność w okolicy. Zbliżał się ktoś ogarnięty Ciemną Stroną. "Nie Sith", odezwał się w Mocy Firebringer, nie przestając się podśmiewać i rzucać niedwuznaczne propozycje dotyczące dalszej części wieczoru. - O ile się pojawi, nie wyglądasz na najgrzeczniejszą dziewczynę na Coruscant.. Czy to nie strach zabawiać się z podobnym drapieżnikiem, skarbie?

    Kailen umilkła na chwilę, przyjmując poważniejszy, odrobinę zamyślony wyraz twarzy. W mocy dało się wyczuć jej lekkie zdenerwowanie faktem, że osoba o ciemnej aurze jest coraz bliżej. To z pewnością był cel, istota której szukali. - Strach? Zależy czy lubisz czuć dreszczyk emocji, a może go unikasz? - ton jej głosu odrobinę się zmienił, jakby na sekundę wychodząc z roli, nie potrafiła zbyt trafnie wejść w nią z powrotem. Po chwili jednak wróciła do starego tonu. - Cóż raz na jakiś czas miło jest chyba poznać kogoś, kto nie jest człowiekiem rybą z paskudnymi mackami na głowie, nieprawdaż? Poza tym Catharianie są znacznie zgrabniejsi!

    "Maskuj się", polecił Quinn szybko, a w Mocy nie widziałaś na jego miejscu nikogo innego, jak rozochoconego faceta poszukującego randki. Osoba weszła do budynku od innej strony, znalazła się na zapleczu. Pewnie rozmawiała z barmanem.
    2010-07-21 23:39:26
    - W życiu bym temu nie zaprzeczył.. W życiu nie widziałem nikogo zgrabniejszego - Mistrz pozwolił sobie położyć dłoń na talii Kailen i przejechać nią kawałek w dół, niemal opierając ją na biodrze.

    Od razu skorygowała ton swojego głosu, pozę kiedy tylko usłyszała polecenie. W myślach obiecała sobie, że Quinn zostanie ukarany za takie zuchwałe obmacywanie uczennicy. Nie da mu spokoju przez najbliższy tydzień, wypominając to, co się działo w barze. -I chyba nie widziałeś nikogo obdarzonego równie miękkim futrem i krótkim ogonem, prawda?. - roześmiała się cicho, przesuwając się i niemal przytulając się do Quinna. Musiała dalej ciągnąć swoją rolę, przynajmniej dopóki dealer nie pojawi się przed nią, oferując to, co ma do zaoferowania.

    A dealer przyszedł, tuż po tym momencie, gdy Kailen się przysunęł,a a Quinn zaraz przeniósł ramię, obejmując jej plecy. Był człowiekiem, zdecydowanie nie Sithem, ale mężczyzną o obłędzie w oczach. - Hej - powitał ich z uśmiechem, od razu zwracając się do Kailen. - Twój znajomy chyba poczeka? Mam coś dla ciebie. Małe, fajne coś. Poczekasz na nas, co? - zapytał Quinna, który zaraz pozwolił Kotce wstać.
    - Jasne, ale wracaj szybko, Kotku - puścił jej zalotne oczko. Dealer poprowadził Kailen do innego wyjścia, słabo widocznego zza ciemnego ekranu, na którym wyświetlały się różne ogłoszenia i reklamy. Za drzwiami był wąski przesmyk między budynkami, które łączyły się kilka metrów wyżej - był to właściwie tunel, mimo wczesnej pory dość ciemny.

    Kotka od razu wyczuła zbliżającego się dealera, ale udawała osobę całkowicie zajętą flirtowaniem z odrobinę starszym mężczyzną. Zrobiła odrobinę zdziwioną i zakłopotaną minkę, kiedy do niej podszedł.
    -Oczywiście, że zaczeka. - powiedziała zalotnym głosem, patrząc na mistrza i również jemu puściła oczko, które miało znaczyć do zobaczenia za 30 sekund. Zwlekła się powoli z kanapy, na której siedzieli i poszła za dealerem. Kiedy znaleźli się na miejscu rozejrzała się powoli.
    -Okropne miejsce nie uważasz? Takie cholernie brudne... - Mruknęła z obrzydzeniem najwyraźniej starając się zarobić trochę czasu. - Jestem bardzo ciekawa, co takiego masz dla mnie!

    // "odrobinę starszym mężczyzną" Very Happy
    // musiałam to jakoś ująć xD

    - Mam.. a czego się spodziewałaś, co? Co ja mam? Powiedz, co ja mam? - zapytał tamten, jakby w gorączce. Przyjrzał się krytycznie Kailen. - Powiedz mi.. Chcesz kupić ode mnie igiełki śmierci - powiedział nagle, przesuwając jej przed noskiem dłonią, jak to sama uczyniła, podsuwając sugestię umysłowi barmana. Przez chwilkę zaskoczona poczuła, że to nie musi być głupi pomysł, takie igiełki, jednak nie miał szans. Nie wyczuwała Quinna, wciąż ukrywał się przed dealerem.

    -Spokojnie człowieku, chciałam się tylko upewnić, czy nie dasz mi jakiegoś szajsu. Owszem chcę igiełki, ale bardzo nie chciałabym wykitować z powodu złej mieszanki. - Powiedziała uspakajającym tonem. Koleś właśnie starał się użyć na niej mocy. Gdyby nie zareagowała właściwie, mógłby się zorientować że i ona ma coś wspólnego z mocą. Cóż show must go on, jak mawiają. - Oczywiście, że chcę kupić od ciebie igiełki śmierci.
    Cały czas starała się wyczuć Quinna. Chciała, żeby to on przejął inicjatywę. Nie wiedziałaby co zrobić z takim dealerem. Od razu przysunąć miecz do gardła, czy pokojowo grzmotnąć o ścianę?

    - Zła mieszanka? Nikt nie narzekał. Zawsze czujecie się dobrze, zawsze, u mnie zawsze. - Powtarzał z dość obłąkanym uśmiechem na twarzy. - Mam, mam, tu są - pokazał Kailen wyciągnięte nagle z kieszeni kapsułki, dwie, jedną zieloną, drugą pomarańczową. - Obie kopią, obie kopią. Nie ma problemu. Pięć tysięcy na dobry początek? Inni podpuszczają, pierwsza dawka za friko, ale ja wiem co to jest uczciwy handel. Nie ma kredytów, nie ma umowy.. Zawsze kopią, to dobre igiełki, świetny towar, świetny towar - zapewniał, przysuwając się nieco bliżej. Gość nie był obleśny czy zaniedbany, trochę nie pasował do speluny i tego miejsca, jakby zleciał z kilku poziomów wyżej. - Naprawdę nie ma powodów do obaw..

    -Skoro nikt nie narzekał i towar jest tak dobry jak mówisz, wezmę obie. Powiedz mi jeszcze tylko czy kop po każdej z nich jest inny, czy raczej działają tak samo? - W międzyczasie włożyła spokojnym gestem dłoń do kieszeni, jakby zaczęła szukać portfela, aby szybko sfinalizować transakcję. "Quinn gdzie jesteś?" Pomyślała, odrobinę zdenerwowana. W mocy jednak wyczuwalne zdenerwowanie mogło się wiązać z adrenaliną i ewentualnym strachem przed złapaniem. Postanowiła, że jeśli Quinn się nie zjawi w ciągu kilkunastu sekund, pchnie gościa mocą do ściany wyciągając jednocześnie miecz. Przyłoży mu go do karku i poczeka na mistrza. Nie mogła przeciągać rozmowy w nieskończoność nie obawiając się, że gość zrozumie, że coś jest nie tak i postanowi się ulotnić.

    Minęło około ośmiu sekund, wypełnionych gadaniem dealera.. Po czym Kailen poczuła ostre zawirowanie w Mocy i przez drzwi knajpy wyleciał kolejny, podobny facet. Potoczył się krótko i rozbił o ścianę, natychmiast jednak poderwał się i włączył czerwony miecz świetlny. Quinn natychmiast zrobił się "widzialny". Kailen nie miała jednak z tego wielkiej pociechy, bo w dłoniach jej dealera pojawił się właśnie także czerwony miecz..
    Mistrz był jeszcze w środku, ale w ciągu krótkich sekund miał wyskoczyć w ślad za drugim gościem, z włączonym, jasno zielonym mieczem.

    Kailen zadziałała błyskawicznie wcielając plan w życie. Pchnęła dealera mocą w stronę ściany, a potem doskoczyła do niego szybko, wykonując kilka ciosów Ataru. Starała się być jak najbliżej przeciwnika, którego miecz miał o wiele większy zasięg niż jej krótkie shoto. Nie żałowała jednak ani chwili swojego wyboru. Starała się uderzyć tak, aby wytrącić broń z ręki przeciwnika, bądź też uderzyć w jego dłoń, na której wcześniej znajdowały się narkotyki.

    Mężczyzna łupnął o ścianę, aż się echo poniosło. Potem zaś, przy próbie rozbrojenia go, samobójczym ruchem chciał zaatakować i przebić Kailen. Jego krzyk, następstwo utraty ręki, był krótki i głośny.
    - No i tyle dyplomacji - mruknął Quinn, który ze swoim delikwentem rozprawił się równie szybko. - Fajnie, że obaj żyją. No, chwytajmy się za nich, trzeba ich upchnąć w śmigaczu - powiedział, zarzucając sobie nieprzytomnego na ramię. Jego miecz schował sobie do kieszeni.

    -Będzie ciężko ich upchnąć. Dobrze że mamy kabriolet. Jak będą błaznować wyrzucimy ich za burtę. - Kotka wyszczerzyła kły w uśmiechu i po chwili błyskawicznie spoważniała robiąc zagniewaną minę - Poza tym jestem ciekawa co Rada powie na molestowanie uczennicy i na porzucenie jej samej z jednym łotrem, sam na sam z jakimś mocno podejrzanym typem.
    Pochyliła się pokazując cierpiącemu dealerowi miecz świetlny.
    -Jeśli jeszcze raz spróbujesz na mnie sztuczek, albo podniesiesz na mnie rękę, to stracisz nie tylko drugą dłoń ale też głowę. A teraz wstawaj i idź! - krzyknęła kładąc mu rękę na plecach jako zabezpieczenie żeby nie uciekł.

    - Hej, chyba nie zrobiło ci się przykro, co? - uśmiechnął się Quinn. - Nie myślałem, że moje dłonie mogą być tak nieprzyjemne. Poza tym, mam wciąż nadzieję gdzieś się z tobą przejść, skoro nasi "przyjaciele" mają już dość. Byle w jakieś ciekawsze miejsce.. Ale najpierw - wrzucił swojego do otwartego bagażnika (na drugiego nie było miejsca, musiał siedzieć z tyłu) - pozbądźmy się towarzystwa. Nie usiadłabyś z nim z tyłu, żeby mieć na niego oko?

    Kailen odrobinę zaszokowana, jak zwykle zresztą mruknęła: - Raczej nie spodziewałam się po takim dziadku podobnego zachowania... - uśmiechnęła się odrobinę ironicznie wpychając jednocześnie dealera na tylne siedzenie. -A gdzie to chciałbyś lecieć? Na kolejną niby randkę zakończoną obcięciem ręki człowiekowi handlującemu igiełkami śmierci? A może coś bardziej romantycznego jak walka z pięcioma sithami nad jakąś przepaścią?

    - Ten dziadek potrafi spojrzeć w odpowiedni sposób na ładną dziewczynę, o to się nie martw - roześmiał się Quinn, chyba nie urażony. - Z resztą, miałem rolę, w którą należało się wczuć. No, normalnie chyba bym tak nie szarżował.. A myślałem raczej o sali treningowej, zabawie do wieczora, a potem o czymś w rodzaju restauracji.. Czasem warto spróbować czegoś innego niż nasza stołówka.

    -Dziadek to dziadek. Na mojej planecie panowie w twoim wieku siedzą na tyłkach i opowiadają historie z zamierzchłych czasach dotyczące bitew i wojen, zamiast dobierać się do młodszych... - kotka roześmiała się serdecznie, wymierzając jednocześnie dealerowi przypadkowego kuksańca między żebra. - Idealna pora na trening. Powiedz jeszcze że przed nim strzelimy sobie igiełki, żeby nie paść ze zmęczenia. Co do restauracji... Czemu nie, ale ty płacisz. Wydałam wszystkie pieniądze na barmana. A właściwie, czemu tak długo cię nie było?

    - Miałem najpierw dokończyć drinka - odparł niewinnie. - A dosiadł się ten drugi.. Nieźle się krył, ale coś było nie tak, a chciałem mieć czyste plecy, ciężko go było zostawić, a też nie było jak sprać za nic. Ale to szczyle, co mogło się stać..

    -Oczywiście że nic nie mogło się stać, oprócz tego, że nasz gość mógł próbować ucieczki. Widziałeś, że potrafił całkiem nieźle jak na nieszkoloną osobę posługiwać się mocą! Gdyby był mądrzejszy możliwe, że nie byłabym w stanie go złapać! Poza tym mogłeś zająć się tamtym szybciej. Ale rozumiem, kości już nie te...

    - Czułem tamtego, w razie czego dogonilibyśmy go. A kości swoją drogą - puścił na chwilę stery i przeciągnął się z głośnym trzaskiem. Zerknął na swoją uczennicę. - A względem jeszcze mojego zachowania.. Chyba zbyt wiele rzeczy jest cię w stanie zaskoczyć, Kailen. Zupełnie, jak z tą dziewczyną, o której mówiłaś. Nie spodziewałabyś się po Jedi takiego chwytu, prawda? Ja w barze zrobiłem podobnie jak ona - uśmiechnął się.
    Więzień siedział cicho, ale w Mocy aż buzował od gorączkowego kombinowania, jak tu uciec. Był chyba lekko szalony..

    -Nie lubię oszustw i zagrań po niżej pasa i tyle. A że ufam ludziom nie spodziewam się tez po nich takiego zachowania. Poza tym nie przypisuj sobie zasług. W barze to ja wymyśliłam plan działania! - mruknęła unosząc nosek do góry. Zastrzygła uszami i odwróciła się w stronę więźnia. - Ty tam z tyłu, jak ci na imię? Uspokój się albo stracisz drugą rękę. Mama cię nie nauczyła, że jak ludzie rozmawiają nie psuje się im konwersacji za pomocą mocy, co?

    Gość spojrzał na Kailen spłoszony, po czym, nim Quinn zdążył cokolwiek powiedzieć, wyciągnął rękę w jej stronę i Kotka poczuła Force Choke'a.

    Złapała się za gardło i nie czekając ani minuty wyciągnęła przed siebie łapkę i pchnęła w jego kierunku mocą.

    Kailen pchnęła i poczuła ulgę wynikającą z rozluźnionego gardła. Dealer za to nie obronił się w żaden sposób - może nie zdążył, może nie miał sił - i Quinn zrobił gwałtowny zwrot w dół, pędząc, by go złapać. - Ech - mruknął tylko, szukając w Mocy spadającego ciała i robiąc ostrą, nieregularną spiralę, omijając inne pojazdy. Jeśli Kailen ma pazury, być może zechce ich teraz użyć, by pomóc sobie pozostać w ścigaczu..

    Kotka wszczepiła się pazurami w co tylko się dało wrzeszcząc - Nienawidzę latać w taki sposóóóóóóóóóóóóóóób!
    Zapomniała całkiem o gardle, za bardzo obawiała się, że wyleci ze stateczku i wyląduje ileśset metrów niżej i skończy jako puchaty naleśnik.

    - W razie czego złapię - obiecał Quinn spokojnie, choć w Mocy widać było, że świetnie się bawi - nie kosztem Kailen, ale samego lotu. Zaraz też z resztą wyciągnął rękę i chwycił za kołnierz spadającego. Natychmiast wyrównał i wrzucił go na tylne siedzenie.
    - No, ale więcej problemów nie będzie na razie: stracił przytomność..

    -Szlag! - warknęła. - Miałam ochotę osobiście pozbawić go przytomności. Co to za pomysł żeby zacząć dusić silniejszego od siebie Jedi?. - umilkła i po krótkiej chwili odezwała się bardzo zamyślonym głosem.:
    -Quinn, jak myślisz, skąd ci dwaj wiedza jak używać mocy? Kto ich tego nauczył? Sithowie, a może jacyś samowolni, balansujący na progu ludzie?

    - Mogli sami dostrzec u siebie zdolności i je doskonalić, to się zdarza - rzucił. - Ale to chyba nie to. Nie znam się z nimi zbyt długo, ale nie sprawiają wrażenia tak dobrych samouków, choć to jeszcze leszcze. Całkiem możliwe, że to Sithowie. Nie dziwi cię to chyba, na Coruscant jest z pewnością bardzo wiele istot i spraw związanych z Sithami.. Nawet drobna dealerka, choć ci tutaj rozrabiali trochę bardziej.

    -Hmm.. Nie wiem. Używali Ciemnej Mocy, aczkolwiek nie sądzę, żeby Sithowie rekrutowali takie śmieci. Mówiłeś mi kiedyś, że często szkolą się cały czas, aby kiedyś zabić swoich mistrzów...Ci nie są za silni. W świecie Sithów chyba by zostali szybko zabici przez silniejszych uczniów?

    - Aż tak wysoko bym ich nie oceniał - mruknął Quinn. - Jeśli powiedziałem "szkoleni przez Sithów", zdecydowanie się pośpieszyłem, co najwyżej podszkoleni przez sithańskich uczniów. To tak, jakbyś ty uczyła kogoś jeszcze zanim skończyłaś własne szkolenie; gdybym był Sithem, nie traciłbym czasu na taki drobiazg, masz rację, ale może zostawiłbym to zadanie własnemu uczniowi jako mało wymagające. Zobaczymy, jednak może się okazać, że nawet jeśli tak było w ich przypadku - wskazał kciukiem za siebie - mogą zwyczajnie nie wiedzieć kim naprawdę jest ten, kto ich nauczał i kto dał im robotę rozprowadzaczy narkotyków.

    -No tak, ale jaki cel miałby Sithański uczeń? Jakoś nie widzę jednego z nich, który przybyłby specjalnie na Coursant żeby zwerbować kilku łotrów. Wiem, że igiełki śmierci to dobry interes, ale nie sądzę żeby sithom brakowało kieszonkowego. Dla mnie byłoby to działanie bezcelowe. No a na dodatek, Sithowie zazwyczaj działają w pośpiechu, kierując się gwałtownymi emocjami. Myślisz, że byliby w stanie planować coś tak do przodu? - kotka zamyśliła się, drapiąc się pazurkami po brodzie. -Hmm nie, zdecydowanie coś mi tu nie gra.

    - Ziarnko do ziarnka.. Wystarczy kilku takich uczniów, by zrobiło się z tego kilkudziesięciu, nawet kilkaset podobnych dealerów, a magazynów igiełek śmierci, przyprawy i innego syfu na pewno na Coruscant jest masa. Coruscant jest ogromne, i mimo że stoi na nim Akademia Jedi, nie jesteśmy w stanie wykrywać wszystkiego. Usiądź kiedyś w jakimś średnio zatłoczonym miejscu, na jakimś dachu, mając kilka ulic w okolicy, wsłuchaj się w Moc, i powiedz sobie uczciwie: czy uda ci się w tym szumie wychwycić choćby pełnoprawnego Sitha? Jakie jest prawdopodobieństwo że przejdzie ci przed nosem?
    2010-07-26 00:05:36
    - Sithowie działają impulsywnie, to prawda, ale nie zawsze. Musisz się jeszcze wielu rzeczy dowiedzieć, moja młoda padawanko. To mistrzowie knucia, planowania, splatania intryg.. Tych dwoje może siedzieć w dużo, dużo głębszym gównie niż sądzimy, niż się dowiemy.

    -No cóż... Dalej mi tutaj coś nie pasuje, ale sprzeczać się nie mam zamiaru. nie jestem ekspertką od intryg, jak sam już dzisiaj wielokrotnie zauważyłeś. Nie potrafię bawić się nie fair. Cóż, przesłuchanie tych dwóch z pewnością zabierze wiele czasu, a i tak nie dowiemy się wszystkiego. Nawet jeśli podadzą jakieś miejsce, to ich szefowie mogli się już dawno przenieść. Miasto zawsze huczy od plotek. Na sto procent wszyscy dostawcy i kupujący wiedzą o wpadce tych dwóch szumowin. Ciężko jest być Jedi, nie ma co. - westchnęła przeciągając się na fotelu. - Ale przysięgam na wszystko, że jeśli ten gnojek jeszcze raz spróbuje na mnie sztuczek, straci drugą rękę.

    - Tylko go nie zabij - upomniał tylko Quinn z uśmiechem, widząc w tym pewien kompromis. - W ogóle, żeby nie było, nie mam ci za złe, że "nie potrafisz grać nie fair", to dobrze świadczy o tobie. Obawiam się tylko, że kiedyś staniesz przed wyborem w rodzaju zrobić komuś świństwo, albo pozwolić, by komuś innemu stało się świństwo - niezasłużenie..
    W ten sposób dolecieli do Akademii. Mistrz wylądował i wezwał do siebie przechodzącego opodal jedi.
    - Hej, Matt! Zajmij się tymi dwoma, co? Dealerka, trzeba przesłuchać.
    - Nie ma sprawy, Mistrzu.
    - No, a my co, do sal treningowych? - uśmiechnął się do Kailen.

    -Mam nadzieję że ten dzień nigdy nie nastąpi - mruknęła najwyraźniej niezadowolona na samą myśl o nieczystych zagrywkach. Po wylądowaniu kiwnęła głową Mattowi po czym powiedziała:
    -Uważajcie na tych dwóch, wydają się być ostatnimi kretynami nie mającymi o niczym pojęcia, ale jednak są w stanie bawić się przy pomocą mocy. Wiem, że sobie poradzicie, ale to ostrzeżenie na wszelki wypadek.
    Kailen już chciała iść na sale treningową kiedy mocno zaburczało jej w brzuchu. No tak, nie dotarła przecież na stołówkę!
    -Przed ćwiczeniami muszę coś zjeść, albo padnę na sali po pięciu minutach... Ech

    - Czyli stołówka - zdecydował Firebringer. - Też się przejdę, nie zaszkodzi czegoś przekąsić, zwłaszcza po tym drinku.

    -Nie ma jak pić na pusty żołądek. Zobaczysz, wątroba Ci pójdzie, a ja będę twoją ostatnią uczennicą. - kotka roześmiała się.

    - Pusty to on nigdy nie jest - prychnął Quinn, po czym (już w korytarzu) wrócił do starego tematu. - Nie jesteś na mnie zła za tamto, hm? - zapytał.

    -Oczywiście że jestem. - powiedziała z szerokim uśmiechem. - Nigdy w życiu ci tego nie zapomnę. Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie na stołówce? Już wtedy zarzucili ci, że się spoufalasz za bardzo z uczniami!

    Firebringer uśmiechnął się najpierw, a potem roześmiał w głos. - No tak, a ja wciąż czekam, aż mi przywalisz jakąś miseczką!.. Ciekawe, ile jeszcze mogę sobie pozwalać?

    -Masz zamiar sprawdzić? - zapytała z udawanym przerażeniem w głosie. - Z pewnością oberwałbyś miseczką i nie tylko nią, jakbyś postanowił zostać sithem.

    - Och, nie mam zamiaru - stwierdził natychmiast, poważniejąc nieco. - To życie w rozpaczy, strachu.. Dobrze mi po Jasnej Stronie. No i wolę jeść z miseczek. Co bierzesz? - zapytał, bo weszli na salę.
    Nie było wielu osób, w każdym razie chyba żadnych bliższych znajomych Kailen. Przy jednym ze stolików siedziała za to Tiya, podążająca ścieżką negocjatorki semi-striptizerka.

    -Hmm chyba tradycyjnie owsiankę. Nie zdecydowałbym się na nic innego, przy tym kucharzu. Zbyt często wkłada paluchy do mięsa, a potem wyciera rękę o fartuch. Ble... Przynajmniej owsianki nie rusza. - Idąc w stronę barku kiwnęła głową Tiyi.

    Tamta zmarszczyła lekko brwi, nie rozpoznając Kailen - nic dziwnego, przy pojedynku było sporo osób, a Kailen doszła, gdy ta była już na wyczerpaniu. Posłała jej jednak lekki uśmiech i odpowiedziała podobnym gestem, po czym wróciła do posiłku.
    Quinn wziął coś ciemno-zielonego, przypominającego drobno siekane algi. Wyraźne mu smakowało, choć nie wyglądało zbyt apetycznie, zwłaszcza dla Catharianki.
    - Poznałbym cię z jedną z moich znajomych.. To była Sith, teraz raczej nieokreślona.

    Kotka położyła uczy po sobie.
    -Sith? Na akademii? - powiedziała z lekkim obrzydzeniem w głosie. - Ktoś przyłożył jej miecz do gardła i kazał wybierać śmierć albo bycie jedi? Bo nie widzę innej opcji...- włożyła łyżeczkę z powrotem do owsianki, aby po chwili zacząć jeść dalej. - Przy okazji, to co jesz wygląda obrzydliwie. Jak ta mazia z gigantycznych owadów, które mieszkają na Catharze.

    - Myślisz? Dawno nie próbowałem żadnych owadow - Quinn przyjrzał się swojemu jedzonku z nowym zainteresowaniem. - Nie w Akademii, na planecie Anteevy. I miała dość nieprzyjemny wybór.. Jeśli chcesz, mogę ci o niej opowiedzieć. Hmm, czy to może być kawałek nóżki? - wydłubał ze swej zielonej potrawy jakiś kawałek i uśmiechnął się do niego.

    -Fuj. Na twoim miejscu rzuciłabym tą miską w kucharza. W obcej kuchni jest jeden problem - nigdy nie wiesz co jesz, dlatego ja zostanę przy owsiance. - Spojrzała na mistrza znad talerza, wzrokiem, który łączył w sobie zarówno ciekawość jak i odrobinę pogardy. Jak Quinn mógł przyjaźnić się z kimś takim? - Jeśli chcesz...

    Historia opowiedziana przez Quinna
    - W końcu zmontowałem mały nadajnik, udało się ściągnąć transport. Jaina po dwóch miesiącach kazała się zawieźć z powrotem w to miejsce, gdzie się rozbiliśmy.. Mieszka tam do teraz - zakończył Quinn, kończąc drugą miseczkę zielonego paskudztwa. - Mniam.

    -Cóż, ja bym nie chciała wracać w takie miejsce. Wolę ciepłe i słoneczne planety. Cathar jest piękna, Coursant odrobinę za chłodna, ale może być. Skąd w ogóle masz pewność, że teraz, kiedy jest już po wszystkim nie zwróci sie ponownie ku ciemnej stronie? - spytała kończąc powoli posiłek

    - Nie mam żadnej.. ale jej tam chyba dobrze. Rozumiesz, to lodowa pustynia. Nie cała planeta, ale w tamtym rejonie nie ma nikogo innego w promieniu setek kilometrów. Spędza czas na polowaniach, naprawach i udoskonalaniu domku, jakim stał się rozbity statek, i medytacji, medytacji, medytacji.. Wciąż ponad połowa jej ciała jest sparaliżowana, ale odzyskuje je, komórka po komórce. Nie sądzę, żeby była zdolna przeżyć tam ogarnięta Ciemną Stroną. Jeśli znów da się jej skusić, umrze - wzruszył ramionami.

    -Hmm, rozumiem. - Kailen skończyła posiłek, po czym wytarła usta chusteczką, którą następnie zwinęła i wrzuciła do pustego pojemniczka. Po takim obfitym posiłku chyba najwyższy czas na medytację. A za godzinę, kiedy już się wszystko uleży poćwiczymy. Co ty na to?

    - Mnie pasuje - odparł Mistrz, przeciągając się. - Pomedytuję trochę po swojemu, u siebie. Tylko nie podwiń mi miecza, jak coś, obudź mnie wcześniej - pogroził jej palcem. - To jak, za godzinę w sali?

    -Oj wielkie mi rzeczy ! - kotka wywróciła oczami. - Nie skonstruowałeś mi miecza, a nie mogłam jechać na misję bez niego. Ot cała sprawa. Nie musisz mi tego wypominać - prychnęła. - Dobrze więc. Widzimy się za godzinę.

      Similar topics

      -

      Obecny czas to Nie Kwi 28 2024, 13:14